Skąd wzięły się emocje?
tekst opublikowany w specjalnym numerze Newsweeka o zwierzętach
- Start
- Aktualności
- Skąd wzięły się emocje?
tekst opublikowany w specjalnym numerze Newsweeka o zwierzętach
Prezentujemy tekst o genezie emocji autorstwa prof. Macieja Trojana, który został opublikowany w wakacyjnym numerze Newsweeka o zwierzętach.
Zachowanie wszystkich zwierząt można opisać na różnych poziomach złożoności. Można skupić się na wrodzonych odruchach opartych na działaniu kilku neuronów w rdzeniu nerwowym, na zachowaniach kierowanych instynktem lub opisywać intencjonalne akty, w których zaangażowane są uwaga i świadomość osobnika aktywizujące wiele obszarów w mózgu.
Emocje są – ewolucyjnie rzecz ujmując – „dość stare”, bo pojawiają się już na poziomie zachowań instynktownych. W przeciwieństwie do odruchów zachowaniami instynktownymi zawiadują konkretne ośrodki w mózgu. Nieważne, jak bardzo skomplikowany jest mózg, jaką ma masę i ile neuronów. Zawsze na poziomie działania ośrodków popędowych zachowaniom towarzyszą emocje – pewna fizjologiczna odpowiedź organizmu na bodźce do niego docierające. Oczywiście w przypadku prostszych systemów nerwowych emocje również będą proste. W pewnym sensie można powiedzieć, że dwie podstawowe, pierwotnie występujące, to przyjemność i przykrość. Wystarcza to, aby ich odczuwanie skłaniało osobnika do pożądania bodźca albo unikania. Jeśli organizm znajdzie np. pokarm – to zaspokajaniu głodu będzie towarzyszyć odczuwanie przyjemności, jeśli osobnik odczuje ból – pojawi się odczucie przykrości pomagające w przyszłości unikać takich sytuacji. Im bardziej skomplikowany mózg, tym bardziej różnicują się emocje, ale generalnie możemy zawsze je opisać ze znakiem „plus” lub „minus”.
Emocje albo są pozytywne i wzmacniają nasze zachowania, albo negatywne i staramy się unikać sytuacji, które je wywołują. Często ludzie mają błędne przekonanie, że zachowania instynktowne są wrodzone i niezmienne. Tymczasem dzięki odczuwaniu emocji
tworzą się tzw. popędy wtórne. Inaczej mówiąc, to emocje i ich odczuwanie stają się przyczyną zachowania. Prosty przykład. Kochając swojego psa, chcemy mu zapewnić pożywienie. Nakładamy jedzenie do miski i pies zjada je z apetytem. Za chwilę znowu kieruje naszą uwagę na miskę (ach, ten wyraz pyska), stwierdzamy, że nadal jest głodny, więc dokładamy mu kolejną porcję i... kolejną. Czy pies je, bo jest głodny? Po takiej ilości jedzenia, jaką mu daliśmy? Nie! Nie jest już motywowany głodem, tylko przyjemnością z jedzenia. Wszyscy lubią odczuwać przyjemne emocje wciąż i wciąż od nowa. Tak działa jeden z mechanizmów uzależnień. Ból również nie jest potrzebny, by unikać sytuacji, które mogą go spowodować. Jeśli pies zapamięta doświadczenie bólu w klinice weterynaryjnej, to – motywowany silnym strachem przed bólem – następnym razem zaprze się łapami, czując zapach lub widząc drzwi do gabinetu weterynarza. Ten ważny fakt, że emocje pierwotnie towarzyszące jakimś popędom mogą stać się samodzielnym motorem działania, ma niezwykłe konsekwencje; może nawet doprowadzać do zmiany znaku odczuwanych emocji. Przecież są ludzie, którzy w określonych warunkach lubią się bać, a nawet odczuwać ból. Podobnie w przypadku innych zwierząt, np. żyjących w złych warunkach, możemy obserwować tzw. zachowania niepożądane, stereotypie, kiedy zwierzę zbyt długo pozbawione jest możliwości zaspokajania pewnych potrzeb, albo wręcz prowadzące do samookaleczania. Na przykład tak długo osobnik ponawia zachowania związane z czyszczeniem swojego ciała, że powstają niegojące się bolesne rany, ale mimo to kontynuuje zabiegi czyszczące. Różnorodność emocji nie oznacza, że wszystkie potrafią być równie łatwo wzbudzane. Najsilniejszymi i najłatwiej wzbudzanymi emocjami w przyrodzie są te związane z lękiem, ze strachem, a także z agresją, wściekłością, ze złością. Ten duet motywujący organizm – walcz albo uciekaj – ma oczywiste znaczenie adaptacyjne, ale często sami jesteśmy zaskoczeni siłą agresji swojego zachowania w określonych sytuacjach lub mocą panicznego w nas strachu. W obu przypadkach potrafimy przekroczyć granice, których nigdy po sobie byśmy się nie spodziewali.
Kolejny istotny fakt wynikający z tego, że już na poziomie zachowań instynktownych zawsze towarzyszą im emocje, oznacza, że ekspresja emocjonalna widoczna jest dla innych. Nie ma organizmu, który potrafi w stu procentach zapanować nad emocjami. Swego czasu psycholodzy badali zawodowych pokerzystów i okazało się, że... nie ma mocnych. Nie da się zapanować nad rozszerzaniem źrenic, gdy widzi się dobre karty, i nad zwężaniem, gdy widzi się złe. Dlatego pozostaje siedzieć nieruchomo, najlepiej w ciemnych okularach i w czapce nasuniętej mocno na czoło. Czytanie emocji innego osobnika ma również wielkie znaczenie u innych gatunków. Ekspresja emocjonalna doprowadziła do wytworzenia pewnych komunikacyjnych sygnałów, które wykształciły się w procesie ewolucyjnym zwanym rytualizacją zachowania. W jej wyniku pewne zachowania utrwaliły się jako sygnały informacyjne – np. z powodu strachu osobnik podporządkowany przyjmował przed dominującym postawę skurczoną. To nie my wymyśliliśmy ukłony, powitania i zasady, kto pierwszy ma to zrobić – wystarczy obserwować inne człowiekowate, np. szympansy czy goryle, by zobaczyć „nasze” rytuały. Równie dobrym sposobem na obłaskawienie zdenerwowanego dominanta jest np. przyjęcie pozy przedkopulacyjnej, która szybko wygasza negatywne emocje u agresywnego osobnika. Z kolei zrytualizowanym sygnałem grożenia u naczelnych oraz psowatych jest wpatrywanie się. Jeśli wejdę na podwórko – terytorium obcego psa, stanę i zacznę wpatrywać się w jego oczy, to narażam się na szybki atak, bo on odczyta to jako subtelną formę rzucenia wyzwania. Nie trzeba szczerzyć zębów, ryczeć i wymachiwać rękami, by sprowokować do ataku. Ekspresja emocjonalna jest oczywiście właściwa gatunkowo. Łatwiej odczytujemy emocje u człowiekowatych niż reszty naczelnych, jeszcze trudniej, gdy odległość ewolucyjnego pokrewieństwa się zwiększa. Niemniej możemy się wyuczyć sygnałów ekspresji innych gatunków, tak jak można wyuczyć gołębie, by sortowały zdjęcia ludzkich twarzy w zależności od widocznych na nich emocji. Po treningu będą to robić perfekcyjnie. Dlatego nie dziwi fakt, że pies lub kot, które dzielą z nami czas i przestrzeń, dobrze czytają nasze nastroje emocjonalne, a nawet potrafią wpływać na ich zmianę.
Jednak czym innym jest dobre rozpoznawanie emocji jak w przykładzie z gołębiami, a czym innym umiejętność współodczuwania emocji innego osobnika, czyli zdolność empatii. Psycholodzy ewolucyjni upatrują genezy empatii u tych zwierząt, których rozród łączy się z długą opieką nad potomstwem. Mamy tu pewną zależność – opieka nad potomstwem jest tym dłuższa, im bardziej skomplikowany mózg musi dojrzeć do prawidłowego działania, a coraz bardziej rozwinięte mózgi pojawiały się u tych gatunków, które wiodły coraz bardziej skomplikowane życie społeczne, gdzie osobnik uwikłany jest w wiele interpersonalnych relacji. Dlatego uważa się, że na próżno szukać empatycznych płazów czy gadów, natomiast można znaleźć przejawy empatii na tzw. lamentacje młodych osobników u ptaków czy ssaków. Wiadomo, jak silnie oddziałuje płacz niemowlęcia na opiekunów, a nawet na osoby postronne. Wiemy też, że jeśli jedno dziecko zacznie płakać, to rozpłaczą się również te, które są w pobliżu. Zarażanie się emocjami widać na arenach sportowych czy ulicznych zgromadzeniach. To pierwsza pierwotna umiejętność, baza empatii dość powszechnie występująca u zwierząt żyjących w grupach. Inaczej mówiąc – emocjonalny kanał empatii przekazuje informacje o stanie emocjonalnym drugiego osobnika i w jakiś sposób wpływa na stan obserwatora (pierwotnie opiekuna potomstwa). To nie przypadek, że czasem zwierzęta celowo przejawiają zachowania infantylne wymagające zachowań opiekuńczych wykonywanych np. przez partnera seksualnego. Każdy widział np. karmiące się pary ptaków, chociaż w dziobach nie musiało być żadnego pokarmu. Tak, tak – wiersze i inne wzniosłe dzieła opiewające pocałunki są poświęcone zrytualizowanej formie karmienia usta-usta. Jest jeszcze drugi kanał empatii o charakterze poznawczym. Nie tylko udziela mi się nastrój innego, ale rozumiem w jakimś stopniu, co on czuje. Ten kanał nie występuje tak często w przyrodzie, ale z całą pewnością są zwierzęta, które się nim posługują. Najlepszym przykładem są inne naczelne należące do człekokształtnych. Empatia na poziomie poznawczym potrafi oceniać stany i potrzeby innych osobników. U szympansów np. po konflikcie (a konflikty potrafią przebiegać brutalnie i boleśnie) do osobnika, który przegrał, zbliża się osobnik będący w bliskiej relacji i zaczyna go pocieszać. W warunkach eksperymentalnych wygląda to jeszcze bardziej okazale. Gdy jeden szympans otrzymuje za „pracę” gorsze jedzenie, a drugi za wykonanie tej samej czynności lepsze, to ten, który otrzymuje lepsze pożywienie, odmawia dalszej współpracy, dopóki jego współtowarzysz nie otrzyma podobnej nagrody. Warunek dla ludzi, szympansów czy nawet szczurów musi być jeden. Będę przejawiał silną empatię, ale wobec znanego członka swojej grupy.
Przeżycia obcych nie bardzo nas obchodzą, a przynajmniej nie w tak silnym stopniu. Różnimy się od innych gatunków tylko tym, że potrafimy emocje nazywać, opisywać, badać. Potrafimy też jak nikt inny sprowadzać na inne istoty strach, ból i cierpienie, często wynikające z niewiedzy i ignorancji, bo nie rozumiemy, że one czują dokładnie tak jak my.
Tekst dzięki uprzejmości redakcji Newsweeka (w numerze więcej ciekawych informacji na temat zwierząt)